28 stycznia 2007

Sesja i Tadżykistan

Wczoraj dopadła mnie straszna niemoc i bezradność. Popłakałam Wojtkowi, zostałam przytulona i nabrałam trochę nowej nadziei. Nabrałam jej jeszcze więcej, kiedy dostałam odpowiedź z Operation Mercy (www.mercy.se) w Tadżykistanie, że może da się coś zorganizować. W sumie nawet jeśli się nie da, to i tak cieszy mnie kontakt z nimi. To jest taka rzecz, która mnie tak niesamowicie przerasta i zarazem niesamowicie pociąga. Chrześcijanie nazywają to powołaniem. Uwielbiam tę świadomość, że w ogóle mam jakieś powołanie. Jak byłam młodsza, wydawało mi się, że do tego trzeba być Matką Teresą.

Ale póki co sesja przede mną, też mnie przerasta, chociaż nie czuję chwilowo powołania do Teorii Socjologicznych. Ale muszę poczuć, i to szybko!

Brak komentarzy: