28 maja 2008

Wyzwanie, prawdziwe!

Zainspirowana przykładem chrześcijan z Korei, którym jakoś tak naturalnie przyszło do głowy że modlitwa to podstawa, zainspirowana swoją beznadziejną słabością w temacie wstawania wcześnie, zainspirowana ludzką nędzą i tym, że czas jest krótki, i poczuciem, że tak wiele może się zmienić, ze złamanym sercem, troszeczkę jak otwarta rana teraz, z wielką nadzieją i wielkim oczekiwaniem, zbieram się, chcę się zmierzyć z wyzwaniem, i wierzę, że to dopiero początek, i że może zmienić życie, moje i nie tylko.

Kto się przyłączy???

[MODLITWA, 31 maja - 8 czerwca, 6:00-7:00 rano, Sienna 68/70]

Afro nabo

Tak się poskładało, z przyczyn logistycznych, że w czasie niedzielnego nabożeństwa transportowałam się akurat z Wisły do Warszawy, i nijak się nie dało z braćmi i siostrami w moim domu modlitwy podstawowym być, ani na odwiedziny u Wiślańskich braci baptystów się nie załapałam, i jakoś tak dziwnie - no bo jak to - przecież niedziela.

Lepszy jeden dzień w przedsionkach Twych niż gdzie indziej tysiąc

- psalmista znów ma rację! Wiedziałam, że nie spocznę, póki nie znajdę sposobu, żeby dołączyć do innych chwalców dobroci Boga:). Bo cóż innego-sensownego można w niedzielę robić?

Skończyło się tak, że wyniosło mnie do braci z Afryki, upewniłam się ostatecznie że moja dusza jest czarna, i choć w biodrach mam nieco Europejskiej drętwoty, to jednak wspaniale było tańczyć, bujać się, klaskać, tupać i spocić się w radości, którą daje Jezus. Myślę sobie, że to na pewno jest kwestia po części temperamentu czy czegoś takiego, przychodzi mi na myśl kilka osób, których jednak nie potrafię sobie na dzisiaj wyobrazić tańczących w uwielbieniu. Ale z drugiej, z drugiej strony widzę, że sama się w tym zmieniam, że staję się bardziej jak dziecko, mniej mnie obchodzi jak to wygląda - choć zdaje się, że wygląda pięknie - a bardziej szukam po prostu sposobu, żeby stawać przed Bogiem ze wszystkim czym jestem. Tak oto introwertyczka rozpływa się w ekspresji, i chociaż nie na tym kończy się oddawanie Bogu chwały, zabawnie mi obserwować takie zmiany.

Ale prócz muzyki i tańca, bracia z Afryki zbudowali mnie bardzo swoją wiarą i jej praktycznym przełożeniem. Na przykład, ponieważ czerwiec to szósty miesiąc, czyli rok dochodzi do połowy, i ponieważ czas leci szybko, a nie chcą go zmarnować, wszyscy zborownicy będą się przez tydzień modlić i pościć. Proste i genialne.
Jasne, nie dało się w jednym kazaniu poznać ich teologii i wgryzać w niuanse, nie o to zresztą chodzi. Ale naprawdę miłym gestem było to, że z okazji odwiedzin pobłogosławili mnie wszyscy modlitwą i serdecznie ugościli. Od razu człowiek czuje że jest u swoich, chociaż z wizytą zaledwie, zaledwie z przyczyn logistycznych..