03 czerwca 2007

Końcówki.

Świat, jak zauważyłam, funkcjonuje takim rytmem, że wszystko się kończy z dużym wyprzedzeniem. Każdy ostatni dzień, tydzień, miesiąc, rok, w zależności od przyjętej skali, jest już spisany na straty. Ostatni rok studiów w zasadzie nie istnieje. Sesja zaczyna się miesiąc przed oficjalnym terminem. Nawet w kościelnym kalendarzu są już w zasadzie wakacje. Jakiś koszmar, obsesja wyprzedzania wypadków. Ciągle mnie to zmusza do życia do przodu, życia tym co dopiero będzie. Wcale nie mam na to chęci. Nie odpowiada mi świętowanie Bożego Narodzenia w listopadzie. Ani stresowanie się samodzielnością, która przyjdzie za rok czy półtora. I nie chcę myśleć gdzie będę mieszkać za 4 miesiące. A jednak udziela mi się ten styl, siłą rzeczy jakoś się wpycha w moje myślenie, ale raczej zabarwiony odrobinkę poczuciem winy, że ciągle jestem z czymś do tyłu. No nie da się ukryć, nie jestem z tych, co przychodzą na dworzec godzinę przed odjazdem pociągu. Zwykle jestem minutę przed. Lub po.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

ja zazwyczaj biegnę rano do autobusu.na ten autobus w sobotę i tak się spóźniłam..dziękuję za modlitwę tamtego wieczoru:)

Anonimowy pisze...

Niestety muszę niezaprzeczalnie przyznać Ci rację Weroniko...ba, co gorsza, nawet uświadomiłam sobie, że to systematyczne ukrócanie czasu stało się niesamowicie realne, nagle sesja zamiast w czerwcu zaskoczyła mnie w maju, piknik zborowy, wieńczący kolejny rok na Siennej zamiast 25, jest 10.06, a końcowy DKF z grilem, przeniesiony z 23 na 15.06... czuję się jak ostatni klubowicz wypraszany przez dozorcę z klubu (videoclip "Why go" Faithless:)). Wszyscy podejrzanie chcą już zakończyć, przejść dalej, zaliczyć kolejny etap, a ja tymczasem tkwię uparcie w miejscu, chwytam się tego co nieodwracalnie przemija, chcę jeszcze nasycyć się tą chwilą, tym towarzystwem, tym życiem, aż do upojenia... zamiast tego słyszę: Pani juz podziękujemy^^

Weronika pisze...

Ja tam Paniom jeszcze nie dziękuję, więcej bym chciała, jeszcze bym się nabyła, ponasycała towarzysko! A tymczasem uświadomiłam sobie że równo za 2 tygodnie wyjeżdżam z Wawy. Normalnie tornado, nie życie.

Anonimowy pisze...

co?! już za za 2 tyg! mieszkanie nie może sie zmarnować, od pon u Ciebie zamieszkam;)

Weronika pisze...

jeeeeheeeeej ;p