15 lutego 2007

Rodzinne wczasy

Opuściłam na tydzień moje warszawskie gniazdko i się urodzinniam. Z jednej strony to ważne i dobre, i czuję to, a z drugiej - bardzo trudne. Sypią się na mnie dzień za dniem problemy moich najbliższych. Łatwiej, zdecydowanie łatwiej o nich nie myśleć. Ale jak już się wie, ciężko się nie przejmować, a jeszcze trudniej nie poddać się beznadziei i nie dobijać swoją własną bezsilnością. Mamy nosić nawzajem swoje brzemiona (to z Biblii). Jak się coś razem niesie, to jednak temu obciążonemu jest lżej, chociaż póki co tego nie widzę. W kaźdym razie bardzo bym nie chciała wpaść w takie bezpłodne myślenie, że jak bym była na Twoim miejscu, to by wszystko było inaczej. A taka pokusa zawsze gdzieś tam jest.

Brak komentarzy: