20 sierpnia 2007

Sanatorium

W związku z nagłą i nieoczekiwaną potrzebą urządzić sobie musiałam sanatorium. Sanatorium moje polega na nicnierobieniu, niemęczeniu się i oszczędzaniu sił celem odciążenia mięśnia sercowego nim będzie za późno. Taa.
Jako kobieta, i to kobieta zmagająca się ze skłonnością do egocentryzmu, traktuję zalecenia lekarskie dość poważnie. Dość łatwo mnie nastraszyć. Konsenwencje (lub konsekwencje konsekwencji) niesubordynacji działają mi na wyobraźnię.
Więc robię sanatorium. Oszczędzam się. Leżę. Wysypiam się. Daję się obsługiwać. Czytam misyjne czasopisma i oglądam telewizję. W związku z tym udało mi się dokonać kilku odkryć, najważniejsze zamieszczam poniżej.
Primo, lenistwo jest całkowicie nieatrakcyjne. Pamiętam, że jako nastolatka dostrzegałam w obijaniu się jakąś wartość. Kultura też ją jakoś promuje, choćby przez wyrażenia takie jak "słodkie nicnierobienie". A tu proszę, żadnej słodyczy nie widać. Niekonstruktywne, bezsensowne, ciepłe kluchy. Wstrętne. Nie to co wypoczynek, czyli robienie różnych rzeczy dla samej przyjemności. Nierobienie - to dopiero wysiłek i wyzwanie! Sanatorium trwa na razie dwa dni, a ja już nie wyrabiam. Klasyfikuję ten stan jako sprzeczny z konstrukcją i powołaniem człowieka i równie przykry, jak zastrzyk czy wizyta u dentysty. Może lobby leniuchów uzna, że buduję uniwersalne teorie na podstawie subiektywnych odczuć. Jasne, że tak! Tym się głównie na tym blogu zajmuję!
Dla równowagi dodam może, że jednak niechęć do bezczynności narodziła się w moim charakterze stosunkowo niedawno. To musiało się stać jakoś w okresie od poprzedniej wyleżanej choroby do teraz. Szczerze mówiąc, zawsze się o nią modliłam. Przez długi czas lenistwo było jednym z głównych wyznawanych grzechów. I proszę, Bóg może zmienić osobowość! (Implikacje tego stwierdzenia są bardzo interesujące, ale sobie tym razem podaruję).
Dość dygresji, lenistwo jest obleśne i robi się coraz bardziej nie do zniesienia - odkrycie numer jeden.
Secundo. Jak wiem, że mi coś dolega, łapię wisielczy nastrój. Robi mi się bardziej cięty język, mniej się bawię w dyplomację. (Biedna moja rodzina.) Nabieram wówczas jakiś nowych predyspozycji, lepiej się nadaję na wredną zołzę, albo na polityka. Znowu pouniwersalizuję. Może jakaś lekka ułomność lub częściowa niesprawność dodaje ludziom nieco polotu (lub cynizmu). A może nie, może wyjaśnienie jest jeszcze prostsze. Banalne wręcz.
W żadnych innych okolicznościach nie oglądam telewizji. A tu nie tylko oglądam, ale jeszcze nie mam władzy nad pilotem. Co w kontekście mego rodzinnego gniazda oznacza TVN 24, czyli zgodnie z polskim stylem, krajowe szarpaniny polityczne.
No i wymiękam. Włącza mi się agresor. Działa to na mnie zdecydowanie bardziej wycieńczająco, niż przekopanie ogrodu lub zaoranie pola. Mam jakieś idealizmy, jakieś postawy obywatelskie próbuję w sobie pielęgnować, i wszystko się roztrzaskuje z hukiem o te obślizgłe, ordynarne rozgrywki. [Tu umieściłam pierwotnie dość długi paragraf komentarza do obecnie panującej sytuacji politycznej. Następnie go wykasowałam, bo po co psuć sobie i innym zdrowie, promować dokładnie to, co mnie odrzuca i co damie nie przystoi..].
Więc kiedy już wzbiję się ponad negatywne emocje, rodzi mi się w głowie postulat następujący: w sanatoriach, szpitalach i placówkach służby zdrowia, telewizja powinna być surowo wzbroniona. Dla dobra pacjentów.

10 komentarzy:

Anonimowy pisze...

to ja żeby nie pogarszać sytuacji, napisze coś w temacie o TS i lecę do historii;)

Karolajn pisze...

No cóż, ja jako 17-latka mogę Ci tego pozazdrościć. Ale sądzę, że przez tą 'Konstruktywną Codzienna Aktywność' dodajesz blasku swojej osobie. Myślę też, że zupełnie inaczej odczuwasz zmęczenie, a i ono nie wywiera na Tobie swoistego piętna.

Anonimowy pisze...

ja tam lubie tvn24
:P

Anonimowy pisze...

a ja tvnStyle gdybym miała więcej niż 7 kanałów...

Anonimowy pisze...

ja mam tvnStyle :D
możesz do mnie wpadać!
będziesz oglądała programy o gotowaniu i przy okazji ćwiczyła w mojej kuchni :)

ps. pozdrawiam właścicielke tego bloga :D i informuje, że we wrześniu planujemy wypad do Rygi :) Co Ty na to????

Anonimowy pisze...

nie wiem co na to wlasciciel ale mi sie pomysl podoba^^

Anonimowy pisze...

o! to bardzo dobrze :)

Weronika pisze...

ja na to jak na lato, byle w pierwszej połowie września, bo potem mam uroczy obóz naukowy!

pozdrawiam zwrotnie, szczególnie serdecznie, nie da się ukryć - usycham z tęsknoty za wawą..

Anonimowy pisze...

trzeci weekend września :/ niestety...

wawa fajna, ale bez Ciebie nie aż tak :)

Anonimowy pisze...

a może tak do Izraela do Ziemi Świętej?:)