14 maja 2007

Słuch absolutny.

Ostatnie dni przyniosły kolejne rewolucje, ewolucje, niewyspania i wzruszenia tak wielkie, że ciężko mi to wyrazić słowami. W tym wszystkim chyba największe znowu było zadziwienie mocą Boga, który nie jest spójną i ładną koncepcją, ale żywą osobą, i na moich oczach, w bardzo realny i konkretny sposób działa. To wszystko pomaga mi odczuć tak do samego szpiku, że kiedy z Nim rozmawiam, to nie medytuję, nie prowadzę autoterapii, nie układam sobie myśli o życiu, tylko naprawdę komunikuję się z Tym, który stworzył cały wszechświat. W takich chwilach wstyd mi za wszystkie formułki wyklepane przeze mnie w Jego stronę. To musi Go niesamowicie obrażać, mnie by obrażało jak sobie o tym myślę. Zdarza się że przychodzi zmęczenie i czasem wyłącza się mózg, albo nadaje jakiś bardzo prosty sygnał tylko, wtedy najłatwiej powtarzać frazesy, cudze hasła, pożyczone myśli. Chyba lepiej jednak pomilczeć, staranniej ważyć słowa, powiedzieć mniej. Opada mi szczęka jak sobie uświadamiam z kim rozmawiam. Na tej linii nie zdarzają się zakłócenia. Można oczywiście odłożyć słuchawkę, ale dziś wydaje mi się to być kompletnie bez sensu. Szaleję za Jego głosem.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

zazdroszczę.
zazdroszczę.
niech Pan Cie blogosławi.
postaram się być w czwartek
Alicja,Sienna

Anonimowy pisze...

tu nie ma nic do zazdroszczenia, ale i tak dzięki.
i nawzajem, całe mnóstwo błogosawieństw!
:)