07 maja 2007

Pan Arek vs Pan z Budki.

W sumie pracy dziś sporo, ale udało mi się wcisnąć w grafik wycieczkę do fryzjera. Nie wiem czy jestem jakaś nienormalna, ale oprócz tego że lubię przyzwoicie wyglądać, to mam straszliwe opory wobec chodzenia w takie miejsca. Załapuję taką schizę, że jestem strasznie zaniedbana i w niczym nie przypominam pań stylistek kosmetyczek z wyregulowanymi brwiami i złotą skórą prosto z solarium. Czuję jakbym koszmarnie nie pasowała. A z drugiej strony nie za bardzo bym chciała pasować. Włosy to jeszcze w miarę, ale paznokcie, twarz, stopy, nigdy w życiu się jeszcze nie przełamałam, choć czasem bym chciała. Obcinał mnie pan Arek, i o zgrozo on też wyglądał (za) bardzo porządnie. Do tego jeszcze dochodzi fakt, że nigdy nie wiem czego chcę, a moje włosy są najwyraźniej bardzo dziwne - każdy fryzjer najpierw tnie, a potem robi głupie miny, że się tak a nie inaczej układają. I jeszcze inne zagadnienie - dzisiaj to już mi się chciało śmiać, bo jak tylko ustaliłam fryzurę (30 sekund?), zapadło milczenie, które przerwało dopiero moje pożegnalne "dziękuję, bardzo fajnie". Zawsze mnie to rozwala i zastanawiam się, skąd to się bierze? Czy robię groźne miny i fryzjerzy się mnie boją? A może milczenie jest normalne, a rozmawianie jest nienormalne? Nawet na początku chciałam go jakoś zagadać, ale nie mogłam znaleźć absolutnie nic, czego mogłabym się uczepić. Strasznie to było niezręczne i jak tylko wyszłam, postanowiłam udowodnić sobie, że nie jestem patologicznie nieśmiała i poszłam odwiedzić pana od kebabów. Należy tu nadmienić, że pan od kebabów zawsze usilnie stara się nawiązać konwersację, a mnie się nigdy nie chce i uśmiecham się półgębkiem. Także nie mogłam wymyślić łatwiejszego celu. Może w ramach odreagowania tego milczącego strzyżenia tak paplaliśmy jak najęci przez tych kilka minut potrzebnych na zawinięcie placka, a w między czasie poznałam historię i pana i jego brata i całej rodziny, poduczyłam się arabskiego i odrzuciłam zaproszenie na randkę.
Takie oto dwie historyjki, a teraz szybkie wnioski. Primo, pójście na kebaba poprawia mi nastrój bardziej niż wizyta u fryzjera. Secundo, jeszcze się taki fryzjer nie urodził, coby mi dogodził. Muszę się jakoś normalnie uczesać. Tercio, w kebabowych budkach też się dzieje czyjeś życie, a na świecie jest sporo ludzi, którzy gotowi są zostawić rodzinę i wszystko i próbować urządzić się jakoś w Polsce. Dla nich to taka Anglia. Jakoś tam daje do myślenia.

Brak komentarzy: