16 marca 2007

Piwo, papierosy i miłość.

Kolejna myśl po wyjeździe.

Umościłam sobie miękkie gniazdko pośród moich przekonań, pewna że wiem już jacy są chrześcijanie, a jacy nie są. A tymczasem Biblia zostawia w sumie sporo tematów w jakiejś tam naszej przestrzeni wolności. Nie jest upierdliwie drobiazgowa w tym co wolno, a czego nie. I całe szczęście.

Nie jestem abstynentem. Nie uważam żeby alkohol był złem samym w sobie. Ale złapałam się na tym, że mam jakieś tam wyobrażenia, w których o dziwo nie mieści się impreza misjonarzy w lokalnym browarze. Otóż tak właśnie odpoczywaliśmy po intensywnej pracy na konferencji. Na marginesie wspomnę, że owi misjonarze charakteryzowali się często godną pozazdroszczenia gorliwością. I nierzadko kilkudziesięcioletnim stażem w wierze.
Co ciekawsze, browar dysponował przepięknymi podkładkami pod piwo, które zachęcały do wyjazdów misyjnych. Taka to piękna współpraca marketingowa na szczeblu lokalnym.

Myślę że wielu polskich chrześcijan byłoby zgorszonych. Co więcej, niemieckich też, ale tylko z północy. Bowiem na północy picie jest niedopuszczalne, choć fajka nikogo nie zgorszy. Na południu odwrotnie. Browar jest ok, ale palenie nie uchodzi. Bardzo mnie ta wiedza rozbawiła. Myślę że Bóg też ma z nami niemało rozrywki. A przecież to tylko Niemcy, świat jest ogromny.

Różnorodność może być fajna. Myślę że zasady przyjmowane w różnych środowiskach nie są pozbawione sensu. Myślę że warto je szanować. Ale ostrożnie z budowaniem na nich swojej wiary. Ostrożnie z ocenianiem. Miłość zawsze jest lepsza, co nie?

Brak komentarzy: