02 marca 2007

Bungee

Ostatnio autentycznie nie mam czasu pisać. Nie znaczy to że nic się nie dzieje. Albo że przestałam jakoś tam sobie po swojemu myśleć i komentować. Wręcz przeciwnie. Dzieje się. Mam potrzebę pisać. Nie mam czasu.

Ale taki przyjemny ten pośpiech. Ja mam najwyraźniej takie serce, które się łatwo uzależnia od mocnych wrażeń. Od pewnego poziomu adrenaliny. W sensie emocjonalnym, ciągle muszę skakać na bungee. Wyzwania są moją siłą napędową i kiedy staję przed czymś, co mnie przerasta, jestem najszczęśliwsza na świecie.

Tak jest z podróżowaniem. Tak jest z pracą i uczelnią. Tak jest też z wiarą. Nie ośmielę się, i nie mam zresztą takiego autorytetu, żeby stwierdzić, że to jedyny słuszny sposób na życie. Ale wiem na pewno, że ja tak chcę żyć. Wyzwanie to moje słowo-klucz na ostatnie dni. I najbliższe zresztą też. W tym tygodniu przede mną Kutno, Mosbach i Wilno. Zamelduję się po powrocie.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Malutki Update.
Do Wilna jechać nie mogę, bo okazało się to czasowo niewykonalne:(. Ale może tak będzie rozsądniej.

A z Kutna wróciłam baaardzo pozytywnie naładowana. I w drogę.