07 października 2007

Kochany pamiętniczku!

Ostatnimi czasy straciłam resztki dystansu do rzeczywistości, w związku z czym zamiast opisywać i komentować preferuję spotykać się, przytulać i modlić... Nie widzę sposobu, żeby wycisnąć jakkolwiek ekstrakt z minionych tygodni, nie umiem tak zredukować tego czasu, żeby mi się w słowach pomieścił. Wybacz drogi pamiętniczku, może to kwestia ubogiego warsztatu, może kłopoty z syntezą wrażeń, może zaangażowanie zbyt głębokie. Ostatecznie jednak mój piękny płaski monitor okazał się zbyt płaski, klawiatura za krótka, tajemnice zbyt pilnie strzeżone, ludzie zbyt bliscy... Wiele zniosłeś, mój drogi, ale tym razem nie dasz rady udźwignąć takiego spiętrzenia, nie ma sensu próbować.
Może warto tylko tak dla własnej pamięci dziurawej, dla własnej radości i własnego wzruszenia kilka haseł i kilka kropek postawić pod tą datą. Chcę pamiętać ten czas, tę nową jakość w duszy i nową muzykę. Zapamiętać wdzięczność tak wielką, że rozdziera wnętrze. Pamiętać badania naukowe, co nieoczekiwanie zmiażdżyły serce ciężarem strykowskich dramatów, i przejmujący smutek piosenek biwakowych, i może jeszcze pociągi o 5tej rano i wieczne popychanie czasu do przodu. I nade wszystko marzy mi się, by spamiętać tę błogość i przerażenie, kiedy tak stoję na krawędzi przepaści i za chwilę stopy oderwę od ziemi. Wiem, zapamiętam dobrze, zapomnieć się nie da, a ze wszystkiego niech płynie zachwyt i chwała dla Świętego Boga, co mi ten zamęt tak dziwnie zgotował.

Brak komentarzy: