27 kwietnia 2007

Dość.

Już mam dość babrania się w cierpieniu cudzym i własnym, nie żebym nie miała uczuć, ostatnie tygodnie mogę śmiało nazwać najgorszymi w życiu, ale Bóg mnie jakoś cały czas jednak prowadził, coś umarło, coś już się przelało, rany są głębokie ale nie śmiertelne. Życie wpycha się dość nachalnie i zaczynam się brzydzić swoim smutkiem i skupianiem się na swoich sprawach. Urodził się we mnie dzisiaj jakiś bunt przeciwko temu całemu umieraniu, ja nie jestem z natury depresyjna, dość, koniec rozdrapywania, czas zacząć leczenie. Jadę na majówkę i zamierzam odpocząć. Tak sobie myślę że nie wiem skąd się bierze ta siła. A może bardzo dobrze wiem.

Brak komentarzy: