14 listopada 2007

Logos

Jak to jest, zastanawiam się, jak to jest, że słowo pomyślane jest czymś całkiem innym niż wypowiedziane? Myślałam pewne słowa już od dawna, przywykłam do nich, nawet je pokochałam. I nagle coś się stało przedziwnego, w jakiejś rozmowie ostatnio nabrały materii, nabrały kształtu, wystrzeliły w powietrze, w czyjeś uszy, i nowy rozdział się zaczął w moim życiu.
A przecież to nic nowego. Wyjeżdżam za dwa lata, może ciut więcej, ale około. Z mojego domu tymczasowego warszawskiego w jakiś inny tymczasowy. Nie wiem dokąd, dość daleko i na dość długo. Czekam przecież niecierpliwie już od jakiegoś czasu aż mi się spełni powołanie żebraczo-tułacze, przygotowuję się, ba, nawet o tym rozmawiam z innymi żebrako-tułaczami.
Ale ta jedna rozmowa, to dokładnie, że to słowo miało jakiś swój tor, pokonało jakąś drogę, zostało przyjęte przez moich domowników tutejszych, zaakceptowane, to wszystko sprawiło, że po raz pierwszy poczułam się naprawdę na wylocie. Uświadomiłam sobie, że jakieś odliczanie się zaczęło, że 'tu i teraz' jakoś się podporządkowało 'tam i potem'. Nie straciło znaczenia, ale podporządkowało się. I w jakiś sposób przedziwny wyrwało mnie ono z zakorzenienia i stałam się w jakiś sposób oddzielona, i jakoś dziwnie nie tutejsza.
A przecież realnie nic się nie zmieniło, to samo miałam w planach i tydzień temu, i miesiąc, i rok. Ale to słowo, i to że mi ktoś powiedział "wyjeżdżasz niedługo", to rewolucja największa od wielu tygodni. I jak zaglądam w siebie, do środka, to jestem szczęśliwa jak nigdy.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Nieee!!!

Komu ja będę się wyżalać, kto będzie mnie pokrzepiać, prowadzić, przypominać kim jestem i pokazywać jaką widzi mnie Bóg? Kto będzie chciał zrobić ze mną rewolucję, jechać na koniec świata, pościć i tarzać sie w pokucie we włośnicy? Kto będzie mnie budować swoją postawą, raczyć wieczorami herbatą i przytulać mocno tak...

Zabierz mnie ze sobą, proszę:(

Weronika pisze...

Och literko...

Dziękuję. Jesteś wielkim błogosławieństwem. Wielkim.

Może i niewiele mam tu czasu, ale dzięki temu lepiej widzę, jak wiele jeszcze do zrobienia, ile gór by się chciało przenieść...
Jeszcze się napracujemy, i naśmiejemy, i napłaczemy nim przyjdzie czas pożegnań, gwarantuję.
A w między czasie okaże się, że niepostrzeżenie ty sama zaczęłaś pokrzepiać, prowadzić, przypominać...

... a co dalej? Któż wie, co będzie dalej?

Dzielna bądź:)

Anonimowy pisze...

Tak sobie przejrzałam niektóre czytane i nieczytane dotąd. I co widzę...?
Widzę zmiany. Upływ czasu - jak jeden miesiąc, by się wydawało, a zarazem u każdego wiele się wydarzyło, w tym wiele zmian. I... Rozwój - tu o literce P. Jakaż dzielna była, jest i dalej będzie:). Spełniły się słowa Weroniki :D. A wielki i troskliwy Bóg chętnie wziął w tym Swój udział i nie spocznie.

A tęskno za Tobą będzie Weronisiu, oj będzie. Ja zacznę wcześniej, już za tydzień... Ach. Grupki, modlitwy, uśmiechy, inne miłe detale. Ściskam mocno i życzę dalszego błogosławieństwa w relacji dziś przypieczętowanej ślubem i we wszelkich innych dziełach. O cudny dzień :) i jak najwięcej tak szczęśliwych.
A.