06 września 2007

Kazanie na śniadanie.

Taki mi się ostatnio ukuł zwyczaj, że do porannej herbatki słucham Johna Pipera. Jak się tak dobrze zacznie dzień, to potem jakoś przyjemniej sobie płynie. Dziś na przykład z Księgi Hioba, rozdział 32, o tym jak Elihu po 31 rozdziałach milczenia wreszcie przysolił prawdę, choć był najmłodszy. Prawda była hardkorowa, ale Hiob wysłuchał i zamilkł - i to mi się właśnie w prawdzie podoba, że można ją dość łatwo rozpoznać. Po tym jak odświeża, ale też po nieprzyjemnym ucisku w dołku, związanym zwykle z koniecznością zrewidowania swojego życia czy motywacji.
W moim odczuciu Piper mówi prawdę, za to go lubię, chwilowo jest może nawet moim kaznodziejskim ulubieńcem. Poza tym jest wielkim erudytą, i jak na amerykanina ma nawet mało amerykański styl. Bardzo mi żal, że jego książki są u nas zupełnie nieznane (co się dziwić, tłumaczeń nie ma), bo dobrze i owocnie mi się je czytało. A teraz rozpracowuję bazę kilku tysięcy jego kazań (www.desiringgod.org), i podoba mi się, bo to się pięknie przeciwstawia mojemu wrodzonemu brakowi systematyczności i przymusza do podejmowania wyzwań. No i zwykle ściska w dołku, a jakże, czasem muszę potem pomilczeć, czasem coś zmienić, i cóż, czasem się udaje, a czasem nie. Ale zakładam, że i tak warto. Zwłaszcza, że nie chodzi o Pipera, a o szukanie Jego, cudownego Boga. A to zawsze przyjemne dla obu stron:D

4 komentarze:

Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.